NY Times: Polska wycofuje się z zaostrzenia prawa o aborcji

New York Times 06/10/16 W wyniku ogólnopolskich protestów kobiet i żenującej debaty w Parlamencie Europejskim, polska partia rządząca wycofała się w czwartek z planów wprowadzenia ustawy, która praktycznie całkowicie zakazałaby kobietom dokonywania aborcji.

Lider prawicowej partii rządzącej Prawo i Sprawiedliwość Jarosław Kaczyński oświadczył, że mimo, że rząd wspiera intencje wprowadzenia takiego prawa, sprzeciwia się on wersji proponowanej przez parlamentarne grupy przeciwaborcyjne. “Doszliśmy do wniosku (…) obserwując sytuację społeczną, że to będzie przedsięwzięcie, którego efekt będzie dokładnie przeciwny zamierzonemu.” – mówił prezes.

Panujący od roku polski rząd już niejeden raz ścierał się z przedstawicielami Unii Europejskiej, szczególnie w przypadku politycznych manewrów krępujących pracę Trybunału Konstytucyjnego, więc spór o tak delikatną sprawę jak aborcja od razu przykuł uwagę całej Europy, która z obawą patrzy w stronę Polski i jak daleko jej rząd jest w stanie się posunąć wprowadzając swój konserwatywny program w czasie nasilającej się fali nacjonalizmu na całym kontynencie.

Polskie prawo dotyczące aborcji jest jednym z najbardziej restrykcyjnych w Europie zezwalając na terminację jedynie w przypadkach kazirodztwa, gwałtu, poważnego uszkodzenia płodu i zagrożenia życia matki. Trzy dni po masowych protestach kobiet, które wyszły na ulice ubrane na czarno 352 z 428 posłów odrzuciło projekt ustawy, która zezwalałaby na aborcję jedynie w przypadku zagrożenia życia matki.

Zaostrzenie prawa do aborcji jest priorytetem dla kościoła katolickiego, który gra bardzo ważną rolę w kraju i jest blisko spowinowacony z partią rządzącą Kaczyńskiego, cieszącą się przeważającą większością w parlamencie. Do głosowania doszło dzień po zaskakującym sprzeciwie zdominowanej przez przedstawicieli partii rządzącej sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka wobec proponowanej ustawy, który był silną przepowiednią upadku ustawy. Oświadczenie komisji zostało ogłoszone po 90 minutach zaostrzonej debaty, która następnie trwała do późnej nocy. Wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka zbeształ na koniec uczestników debaty krzycząc “Zachowujecie się jak wściekłe małpy”.

Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości zmienili zdanie po tym jak w przeważającej większości głosowali za przyjęciem ustawy w pierwszej rundzie sejmowych obrad w zeszłym miesiącu. Tłumaczyli to tym, że zgodnie z ustawą kobiety które poddałyby się aborcji mogłyby wylądować w więzieniu, dotyczyłoby to również lekarzy dokonujących aborcji. Przed środowym głosowaniem Episkopat polski również wystosował oświadczenie, że nie wspiera karania kobiet więzieniem.

Członkini komisji i jedna z najbardziej wygadanych przedstawicielek Prawa i Sprawiedliwości Krystyna Pawłowicz napisała na Facebooku, że stanowisko episkopatu “autoryzowało” decyzję podjętą przez komisję.

Również w środę miała miejsce gorąca debata w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. Debata ta została zinterpretowana przez PiS jako intruzja na suwerenność Polski. Malin Björk ze szwedzkiej lewicy nazwał projekt ustawy “ciosem” wobec praw kobiet. Gianni Pitella, przewodniczący Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów mówił, że projekt ten podkopuje wartości europejskie i zagraża prawu kobiet do zdrowia”. Przedstawiciele polskiego parlamentu mówili, że do debaty nie powinno w ogóle dojść. “Debatujecie na temat czegoś, na co nie macie prawa wpływać” – mówiła Jadwiga Wiśniewska posłanka europejska reprezentująca PiS.

W trakcie całej debaty rząd stawiał nacisk na fakt, że nowe prawo to nie był ich projekt, ale projekt wystosowany przez obywatelskie grupy antyaborcyjne. Liderzy tych grup zareagowali z oburzeniem i zinterpretowali to jako zdradę. Liderka Ordo Iuris, grupy, która napisała projekt, Joanna Banasiuk, zapowiedziała, że pomimo oburzenia organizacja zaakceptuje zmiany dotyczące karania kobiet. Inny przedstawiciel Ordo Iuris Mariusz Dzierżawski ostro zaatakował Kaczyńskiego mówiąc, że on “po prostu chce, żeby chore dzieci były usuwane”.

Opozycja święciła triumf. Marcelina Zawisza z partii Razem, która koordynowała protesty na ulicach, mówiła, że Kaczyński wystraszył się gniewu tysięcy kobiet. “To pierwsza zwycięska bitwa w walce o naszą godność i prawa – wojna się jednak nie skończyła” – mówiła.

Prawo i Sprawiedliwość oświadczyło, że jak na razie utrzyma panujące prawo ale nie wykluczyło przyszłych zmian. Premier Beata Szydło zaznaczyła, że partia jest cały czas za ochroną życia od poczęcia. Premier dodała również, że do końca roku rząd przygotuje narodowy program wsparcia dla rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi i dla kobiet, które zdecydowały się urodzić pomimo wad genetycznych wykrytych w trakcie ciąży. Politolog z Uniwersytetu Warszawskiego Rafał Chwedoruk mówi, że rząd tylko próbuje ograniczać straty po kompletnym przeliczeniu się w próbach przeforsowania ustawy. “To głosowanie jest czystą próbą zamknięcia sprawy tak szybko i tak bezboleśnie jak tylko się da”.

 

Protestujesz przeciwko planowanemu zakazowi aborcji? Skontaktuj się z Guardianem!

The Guardian 03/10/16 Tysiące kobiet wyszło dziś na ulice w proteście wobec ustawy, która uczyniłaby każdy przypadek przerwania ciąży przestępstwem grożącym do pięciu lat więzienia. Lekarze, którzy dokonywaliby aborcji byliby również pociągnięci do odpowiedzialności i mogliby pójść do więzienia.

Inicjatywa ustawodawcza “Stop Aborcji” oraz Instytut na Rzecz Kultury Prawnej “Ordo Iuris” wniosły do parlamentu petycję podpisaną przez ponad 100 000 osób. Ustawa, która niemalże całkowicie zakazałaby aborcji znalazła wsparcie w kościele katolickim i polskiej partii rządzącej Prawo i Sprawiedliwość.

W kwestii aborcji, polskie prawo jest jednym z najbardziej restrykcyjnych w Europie. Przerwanie ciąży jest dozwolone jedynie w przypadku zagrożenia życia zarodka, zagrożenia życia matki, albo w przypadku ciąży, która byłaby wynikiem gwałtu lub kazirodztwa.

Wiele polskich kobiet publicznie wyraziło opinię, że mają dosyć upolityczniania ich podstawowych praw, które ma bardzo zły wpływ na ich bezpieczeństwo i godność.

Zgodnie z sondażem Newsweek Polska 74% Polaków opowiada się za utrzymaniem obecnej ustawy. Zgodnie z sondażem Ipsos 50% Polaków wspiera strajk, z których 15% planuje brać w nim udział. 15% respondentów wyraziło sprzeciw wobec tej inicjatywy.

The Guardian chciałby dowiedzieć się więcej na temat opinii Polek na temat planowanej legislacji. Jak to jest być kobietą w Polsce, i co się zmieniło? Formularz do wypełnienia na stronie oryginalnego artykułu – link

Telegraph: Polskie kobiety strajkują w proteście przeciwko zakazowi aborcji

Telegraph – 03/10/16 Kobiety w całej Polsce strajkują w proteście przeciwko planowanej ustawie o zakazie aborcji, która obowiązywałaby także w przypadkach gwałtu i kazirodztwa. Tysiące kobiet ubrało się na czarno i odmówiło pójścia do pracy w dniu protestu, który nazwano “Czarnym Poniedziałkiem”.

Protest jest reakcją na rozpatrywanie ustawy, która zabroniłaby aborcji w niemalże każdym przypadku poza zagrożeniem życia matki. podług ustawy wystosowanej przez parlamentarną grupę pro-life, kobiety które poddadzą się aborcji mogłyby wylądować w więzieniu. Pomimo faktu, że Polska w dalszym ciągu figuruje jako państwo w przeważającym stopniu katolickie i kościół katolicki wspiera ustawę wraz z nieformalnym wsparciem socjalno-konserwatywnego rządu, projekt ustawy ściera się z powszechnym oburzeniem.

Grupy broniące praw kobiet i partie opozycyjne potępiły ustawę tłumacząc, że jest to projekt łamiący fundamentalne prawo kobiet do decydowania o własnym ciele. Strona ta argumentuje również, że ustawa przyczyni się do wzrostu liczby nielegalnych aborcji, które stanowią ryzyko dla zdrowia i życia.

Setki kobiet i ich męskich popleczników pikietowały dzisiaj pod siedzibą Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie skandując “ustawa nie przejdzie”. Dwie protestujące trzymały sztandar “I wish I could abort my Government” (“Chciałabym dokonać aborcji mojego rządu”). Niektóre biura i przedsiębiorstwa również oferowały swoje wsparcie. Właściciel jednej z warszawskich restauracji Radosław Olszewski mówił w wywiadzie dla TVN24, że zamknął na dziś biznes w akcie solidarności z kobietami, które stanowią 80% jego personelu. Dzisiejsze wydanie Gazety Wyborczej wyszło również bez udziału kobiecej części redakcji.

FT: Imigranci płacą za ostrą retorykę Polski

Financial Times – 15/09/16 – Syryjski mężczyzna pobity na ulicach Warszawy. Czarne dziecko wyrzucone z placu zabaw w jednym z miasteczek w południowo-wschodniej Polsce. Ochotnicy formują grupy patrolowe przeciwko nielegalnym imigrantom na ulicach Łodzi.

Polska organizacja Nigdy Więcej, monitorująca przestępstwa rasistowskie i ksenofobiczne, kiedyś odnotowywała pięć do dziesięciu takich przypadków w tygodniu. W ciągu mijającego roku zaczęli odnotowywać podobną liczbę ale dziennie.

“Nie możemy nadążyć za zbieraniem i rejestrowaniem informacji, ponieważ tak dużo tego przychodzi” – mówi współzałożyciel organizacji Rafał Pankowski. Nie ma jeszcze oficjalnych liczb na rok 2016. Zgodnie z oficjalnymi badaniami rządu w zeszłym roku odnotowano 962 przestępstw na tle rasowym lub narodowościowym – 38% więcej niż w 2014.

Polska walka z przestępstwami tego typu zaognia się a w tym samym czasie Polacy stają się ofiarami tego samego zjawiska w Wielkiej Brytanii odkąd kraj ten zagłosował by wyjść z Unii Europejskiej. Organizacje praw człowieka wskazują, że wzrost ilości przestępstw na tle rasowym w Polsce jest wynikiem rosnącej Islamofobii i nie zanosi się na jej spadek. W 2015 roku to właśnie Muzułmanie byli najczęstszymi ofiarami mowy nienawiści. Nienawiść wobec Islamu jest w tej chwili większa niż nienawiść wobec społeczności LGBT i Romów, które były wcześniej najbardziej prześladowanymi mniejszościami.

Tomasz Miśkiewicz z Muzułmańskiego Związku Religijnego mówi: “Ta agresja głównie dotyczy ludzi którzy inaczej wyglądają, mają ciemniejszy kolor skóry”. Miśkiewicz twierdzi, że europejski “problem migracyjny” wpływa na podsycanie wrogości wobec Muzułmanów i nawołuje by dzieci w szkołach były lepiej informowane na temat różnic kulturowych. Polska społeczność wyznawców Islamu to 20 000, czyli 0.5% całego narodu. Większość Polaków to katolicy i stanowią najbardziej homogeniczną nację w UE.

 

http-%2f%2fcom-ft-imagepublish-prod-s3-amazonaws
Wykres odzwierciedla wyniki sondażu,w którym przedstawiciele różnych krajów odpowiadali na pytanie, czy przyjęli by uchodźcę uciekającego przed wojną lub represjami.

Sąsiedzi z Niemiec zdążyli już przyjąć ogromną ilość uchodźców. Polska przyjęła 206 i odmówiła  Unii Europejskiej zajęcia się przesiedlaniem ich w całym bloku wschodnim. Polska retoryka ukazuje polską społeczność jako zagrożoną, nuta bardzo zbliżona do politycznej narracji w innych krajach Europy środkowej i wschodniej. Nacjonalizujący i populistyczni politycy wmawiają obywatelom, że imigranci zagrażają ich bezpieczeństwu i tożsamości.

Jarosław Kaczyński, lider rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość i jeden z najpotężniejszych polityków w kraju ostrzegał przed zeszłorocznymi wyborami, że imigranci mogą przywieźć do kraju “pasożyty i choroby”. Tego typu wypowiedzi pozwala wyciągać wnioski, że to właśnie polityczna retoryka przyczynia się do wzrostu przemocy wobec imigrantów.

“Wydaje mi się, że moment kampanii wyborczej był tutaj decydujący” – mówi Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar (RPO jest instytucją niezależną od rządu) – “w tamtym czasie były to nie tylko wystąpienia polityków ale także manifestacje i nienawiść w internecie. Rozrosło się to do niewyobrażalnych rozmiarów.

Prezydent RP Andrzej Duda zapewnił w trakcie obchodów rocznicy Pogromu Kieleckiego: “W wolnej Polsce nie ma miejsca na rasizm, ksenofobię, antysemityzm”. W tym samym czasie Kaczyński groził, że przyjmowanie muzułmańskich uchodźców jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ostrzegał przed dzielnicami islamskimi.

Polski rząd zamknął Radę do spraw Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej i Ksenofobii, wycofał również policyjny podręcznik służący rozróżnianiu przestępstw z nienawiści od zwykłych wybryków. Na dodatek wprowadzona została ustawa antyterrorystyczna zezwalająca na podsłuchiwanie i aresztowanie cudzoziemców bez kontroli sądu. Wszystko to w przeciągu ostatnich sześciu miesięcy. Manewry te przyciągnęły uwagę z zewnątrz. Przed lipcową wizytą Papieża Franciszka w Polsce Watykan wydał oświadczenie krytykujące “sztucznie wytworzony strach” przed muzułmanami. “Niestety te strachy są podsycane przez niektóre partie polityczne i oświadczenia polityków” – mówi Paweł Rytel-Andrianik, rzecznik polskiego episkopatu. “Powiązanie jest jasne” – mówi Pankowski – “pomiędzy tym co możemy nazwać mową nienawiści klasy politycznej a tymi atakami. Tworzy to pewien klimat społeczny, pewien nastrój, pewne uzasadnienie zachowań ksenofobicznych”.

 

 

Wypowiedzi Kaczyńskiego i Rytela-Andrianika przytoczone zostały słowo w słowo, pozostałe niestety tłumaczyłem z angielskiego więc mogą nie brzmieć one dokładnie tak, jak w oryginale. Nie mogę się tu powstrzymać by przytoczyć większy fragment tego, co Kaczyński miał do powiedzenia na temat chorób i zarazy: “Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno nie widzianych w Europie: Cholera na wyspach greckich, dezynteria w Wiedniu, różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą być tutaj groźne”. Zgadza się, w ekstremalnych, często nieludzkich warunkach, w których znaleźli się uchodźcy trudno o prawidłową higienę i ryzyko chorób zakaźnych rośnie. Zaraza ideologiczna przetaczająca się przez polskie mózgi będzie jednak dużo trudniejsza do wytępienia, nie pomogą ani maski, ani szczepionki, ani mycie rąk. Swoją drogą wymieniony (pojedynczy) przypadek podejrzenia cholery na wyspie Kos nigdy nie został potwierdzony, brak również źródeł potwierdzających dyzenterię w Wiedniu. Kaczyński pewnie zdaje sobie sprawę, że jego wypowiedzi pełne są naciągnięć i kłamstw. Wygrały mu jednak wybory, a opisane przez gazetę zmiany zachodzą bez względu na prawdziwość publicznych wypowiedzi. 

 

 

Dzień Dobry

Pomysł tłumaczenia artykułów, w których mówi się o Polsce i Polakach miałem już od dawna. Mieszkam na stałe w Londynie i z ciekawością czytam artykuły w anglojęzycznej prasie na temat kraju, w którym miałem okazję się urodzić.

Nie będę ukrywał, z uczuć towarzyszącym moim obserwacjom zdecydowanie przeważa trwoga i smutne niedowierzanie. Z trwogą obserwuję polskie i zachodnie media opisujące zmiany, głównie te ideologiczne, z trwogą obserwuję media społeczne. Nierzadko siedzę do nocy wczytując się w słowne wojny w komentarzach i również co jakiś czas się w nie włączam. Nigdy nie ma zwycięzców, jedyne co odczuwam to bezsilność wobec ideologicznego szturmu zacofania i nietolerancji.

Jeśli chodzi o stronniczość to postaram się jak najbardziej obiektywnie tłumaczyć artykuły z gazet i stron, które tu czytam. Nie znalazłem jeszcze artykułu w szanującym się angielskojęzycznym serwisie (czy też prasie reżimowej, zwał jak zwał), który chwaliłby marsze ONRu, czy plany całkowitego zakazu aborcji. Jeśli, ktoś ma ochotę takie podesłać, bardzo proszę, nie odbieram sobie jednak prawa do komentowania słów, które będę przywoływał.

Mój stosunek do nacjonalizmu i patriotyzmu opisałem już kiedyś w liście, który został opublikowany przez gazeta.pl. Był to lipiec 2010 roku. Sześć lat później już odliczam, kiedy stuknie mi dekada na obczyźnie. Tamtego lata wydawało mi się, że Polska przechodzi przez etap trudnej dyskusji, która niechybnie zaprowadzi nas na drogę postępu. Miałem w głowie idealistyczny obrazek Zachodu, który wskazuje drogę a my po prostu drepczemy w tą stronę z pewnym ociąganiem ale w końcu zerwiemy się ze smyczy propagandy kościoła i populistycznej mitologii. 24 czerwca obudziłem się w kraju, który przegłosował Brexit i ze strachem zorientowałem się, że populizm odnosi coraz więcej zwycięstw, na które sobie ciężko zapracował. Lewica szuka samej siebie, 1% najbogatszych jest jeszcze bogatszy, a młodzież w polu szuka Pokemonów.

Z nadzieją czy bez, zapraszam do czytania!