FT: Imigranci płacą za ostrą retorykę Polski

Financial Times – 15/09/16 – Syryjski mężczyzna pobity na ulicach Warszawy. Czarne dziecko wyrzucone z placu zabaw w jednym z miasteczek w południowo-wschodniej Polsce. Ochotnicy formują grupy patrolowe przeciwko nielegalnym imigrantom na ulicach Łodzi.

Polska organizacja Nigdy Więcej, monitorująca przestępstwa rasistowskie i ksenofobiczne, kiedyś odnotowywała pięć do dziesięciu takich przypadków w tygodniu. W ciągu mijającego roku zaczęli odnotowywać podobną liczbę ale dziennie.

“Nie możemy nadążyć za zbieraniem i rejestrowaniem informacji, ponieważ tak dużo tego przychodzi” – mówi współzałożyciel organizacji Rafał Pankowski. Nie ma jeszcze oficjalnych liczb na rok 2016. Zgodnie z oficjalnymi badaniami rządu w zeszłym roku odnotowano 962 przestępstw na tle rasowym lub narodowościowym – 38% więcej niż w 2014.

Polska walka z przestępstwami tego typu zaognia się a w tym samym czasie Polacy stają się ofiarami tego samego zjawiska w Wielkiej Brytanii odkąd kraj ten zagłosował by wyjść z Unii Europejskiej. Organizacje praw człowieka wskazują, że wzrost ilości przestępstw na tle rasowym w Polsce jest wynikiem rosnącej Islamofobii i nie zanosi się na jej spadek. W 2015 roku to właśnie Muzułmanie byli najczęstszymi ofiarami mowy nienawiści. Nienawiść wobec Islamu jest w tej chwili większa niż nienawiść wobec społeczności LGBT i Romów, które były wcześniej najbardziej prześladowanymi mniejszościami.

Tomasz Miśkiewicz z Muzułmańskiego Związku Religijnego mówi: “Ta agresja głównie dotyczy ludzi którzy inaczej wyglądają, mają ciemniejszy kolor skóry”. Miśkiewicz twierdzi, że europejski “problem migracyjny” wpływa na podsycanie wrogości wobec Muzułmanów i nawołuje by dzieci w szkołach były lepiej informowane na temat różnic kulturowych. Polska społeczność wyznawców Islamu to 20 000, czyli 0.5% całego narodu. Większość Polaków to katolicy i stanowią najbardziej homogeniczną nację w UE.

 

http-%2f%2fcom-ft-imagepublish-prod-s3-amazonaws
Wykres odzwierciedla wyniki sondażu,w którym przedstawiciele różnych krajów odpowiadali na pytanie, czy przyjęli by uchodźcę uciekającego przed wojną lub represjami.

Sąsiedzi z Niemiec zdążyli już przyjąć ogromną ilość uchodźców. Polska przyjęła 206 i odmówiła  Unii Europejskiej zajęcia się przesiedlaniem ich w całym bloku wschodnim. Polska retoryka ukazuje polską społeczność jako zagrożoną, nuta bardzo zbliżona do politycznej narracji w innych krajach Europy środkowej i wschodniej. Nacjonalizujący i populistyczni politycy wmawiają obywatelom, że imigranci zagrażają ich bezpieczeństwu i tożsamości.

Jarosław Kaczyński, lider rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość i jeden z najpotężniejszych polityków w kraju ostrzegał przed zeszłorocznymi wyborami, że imigranci mogą przywieźć do kraju “pasożyty i choroby”. Tego typu wypowiedzi pozwala wyciągać wnioski, że to właśnie polityczna retoryka przyczynia się do wzrostu przemocy wobec imigrantów.

“Wydaje mi się, że moment kampanii wyborczej był tutaj decydujący” – mówi Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar (RPO jest instytucją niezależną od rządu) – “w tamtym czasie były to nie tylko wystąpienia polityków ale także manifestacje i nienawiść w internecie. Rozrosło się to do niewyobrażalnych rozmiarów.

Prezydent RP Andrzej Duda zapewnił w trakcie obchodów rocznicy Pogromu Kieleckiego: “W wolnej Polsce nie ma miejsca na rasizm, ksenofobię, antysemityzm”. W tym samym czasie Kaczyński groził, że przyjmowanie muzułmańskich uchodźców jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ostrzegał przed dzielnicami islamskimi.

Polski rząd zamknął Radę do spraw Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej i Ksenofobii, wycofał również policyjny podręcznik służący rozróżnianiu przestępstw z nienawiści od zwykłych wybryków. Na dodatek wprowadzona została ustawa antyterrorystyczna zezwalająca na podsłuchiwanie i aresztowanie cudzoziemców bez kontroli sądu. Wszystko to w przeciągu ostatnich sześciu miesięcy. Manewry te przyciągnęły uwagę z zewnątrz. Przed lipcową wizytą Papieża Franciszka w Polsce Watykan wydał oświadczenie krytykujące “sztucznie wytworzony strach” przed muzułmanami. “Niestety te strachy są podsycane przez niektóre partie polityczne i oświadczenia polityków” – mówi Paweł Rytel-Andrianik, rzecznik polskiego episkopatu. “Powiązanie jest jasne” – mówi Pankowski – “pomiędzy tym co możemy nazwać mową nienawiści klasy politycznej a tymi atakami. Tworzy to pewien klimat społeczny, pewien nastrój, pewne uzasadnienie zachowań ksenofobicznych”.

 

 

Wypowiedzi Kaczyńskiego i Rytela-Andrianika przytoczone zostały słowo w słowo, pozostałe niestety tłumaczyłem z angielskiego więc mogą nie brzmieć one dokładnie tak, jak w oryginale. Nie mogę się tu powstrzymać by przytoczyć większy fragment tego, co Kaczyński miał do powiedzenia na temat chorób i zarazy: “Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno nie widzianych w Europie: Cholera na wyspach greckich, dezynteria w Wiedniu, różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą być tutaj groźne”. Zgadza się, w ekstremalnych, często nieludzkich warunkach, w których znaleźli się uchodźcy trudno o prawidłową higienę i ryzyko chorób zakaźnych rośnie. Zaraza ideologiczna przetaczająca się przez polskie mózgi będzie jednak dużo trudniejsza do wytępienia, nie pomogą ani maski, ani szczepionki, ani mycie rąk. Swoją drogą wymieniony (pojedynczy) przypadek podejrzenia cholery na wyspie Kos nigdy nie został potwierdzony, brak również źródeł potwierdzających dyzenterię w Wiedniu. Kaczyński pewnie zdaje sobie sprawę, że jego wypowiedzi pełne są naciągnięć i kłamstw. Wygrały mu jednak wybory, a opisane przez gazetę zmiany zachodzą bez względu na prawdziwość publicznych wypowiedzi. 

 

 

Dzień Dobry

Pomysł tłumaczenia artykułów, w których mówi się o Polsce i Polakach miałem już od dawna. Mieszkam na stałe w Londynie i z ciekawością czytam artykuły w anglojęzycznej prasie na temat kraju, w którym miałem okazję się urodzić.

Nie będę ukrywał, z uczuć towarzyszącym moim obserwacjom zdecydowanie przeważa trwoga i smutne niedowierzanie. Z trwogą obserwuję polskie i zachodnie media opisujące zmiany, głównie te ideologiczne, z trwogą obserwuję media społeczne. Nierzadko siedzę do nocy wczytując się w słowne wojny w komentarzach i również co jakiś czas się w nie włączam. Nigdy nie ma zwycięzców, jedyne co odczuwam to bezsilność wobec ideologicznego szturmu zacofania i nietolerancji.

Jeśli chodzi o stronniczość to postaram się jak najbardziej obiektywnie tłumaczyć artykuły z gazet i stron, które tu czytam. Nie znalazłem jeszcze artykułu w szanującym się angielskojęzycznym serwisie (czy też prasie reżimowej, zwał jak zwał), który chwaliłby marsze ONRu, czy plany całkowitego zakazu aborcji. Jeśli, ktoś ma ochotę takie podesłać, bardzo proszę, nie odbieram sobie jednak prawa do komentowania słów, które będę przywoływał.

Mój stosunek do nacjonalizmu i patriotyzmu opisałem już kiedyś w liście, który został opublikowany przez gazeta.pl. Był to lipiec 2010 roku. Sześć lat później już odliczam, kiedy stuknie mi dekada na obczyźnie. Tamtego lata wydawało mi się, że Polska przechodzi przez etap trudnej dyskusji, która niechybnie zaprowadzi nas na drogę postępu. Miałem w głowie idealistyczny obrazek Zachodu, który wskazuje drogę a my po prostu drepczemy w tą stronę z pewnym ociąganiem ale w końcu zerwiemy się ze smyczy propagandy kościoła i populistycznej mitologii. 24 czerwca obudziłem się w kraju, który przegłosował Brexit i ze strachem zorientowałem się, że populizm odnosi coraz więcej zwycięstw, na które sobie ciężko zapracował. Lewica szuka samej siebie, 1% najbogatszych jest jeszcze bogatszy, a młodzież w polu szuka Pokemonów.

Z nadzieją czy bez, zapraszam do czytania!